Znowu deser. Albo dopiero. Daaawno mnie tutaj nie było, ale to ostatni projekt w tym semestrze mnie tak pochłonął i oczywiście praca. Poza tym jestem w domu rodzinnym, nie gotuję codziennie, bo mamusia dobrze mnie dokarmia :P Ale obiecuję poprawę jeśli chodzi o posty.
Tytuł posta mówi chyba wszystko. Wokoło pełno przepisów na tarty, to i za mną zaczęła chodzić tarta. I zalegające w szafce mleczko kokosowe zadecydowało, że to właśnie będzie ta.
Spodu oczywiście nie chciałam robić typowego z mąki, masła itd. więc wybrałam otrębową. Posiłkowałam się tym przepisem.
Spód tarty:
- 250g chudego twarogu
- 1 jajko
- 3 łyżki otrębów owsianych
- 2 łyżki otrębów pszennych
- 2 łyżki zarodków pszennych
- 2 łyżki cukru trzcinowego lub fruktozy
Twaróg rozdrabniamy widelcem lub mielimy. Dodajemy resztę składników. Mieszamy/miksujemy. Formę do tarty (ok. 32cm) wykładamy papierem do pieczenia i rozsmarowujemy na nim masę otrębowo-serową. Może się dość mocno kleić - ja nakładam łyżką moczoną co chwilę w gorącej wodzie, wtedy rozsmarowuje się dużo łatwiej. Masa nie musi być rozsmarowana grubo, ale też nie za cienko, aby łatwo było ją wyciągnąć i żeby się nie rozerwała. Pieczemy ok. 20 min w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Po upieczeniu i przestygnięciu odklejamy tartę od papieru i przekładamy już samą bezpośrednio do formy.
Nadzienie:
- puszka mleka kokosowego
- 1,5 tabliczki czekolady gorzkiej (można dodać część mlecznej lub samą mleczną, jak kto lubi)
- fruktoza lub cukier brązowy wg. uznania - trzeba próbować- 1,5 tabliczki czekolady gorzkiej (można dodać część mlecznej lub samą mleczną, jak kto lubi)
- 2 jajka
- 2-3 krople aromatu rumowego
Mleczko kokosowe podgrzewamy na malutkim ogniu. Nie zagotowywać. Czekoladę rozpuszczamy w misce ustawionej na garnku z gotującą się wodą. Mleczko i czekoladę zdejmujemy z ognia i mieszamy. Odstawiamy do ostygnięcia. Mieszamy jajka z cukrem, dodajemy aromat rumowy i mieszamy z przestygniętą mieszanką. Całą masę wylewamy na wcześniej upieczony spód i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Pieczemy ponownie 20 min. Odstawiamy do ostygnięcia, a następnie najlepiej na noc do lodówki. Wtedy smakuje idealnie!
ale pyszności! :)
OdpowiedzUsuńPyszna, zdrowa i wspaniale wygląda!
OdpowiedzUsuńświetna ta tarta i można jeść bez grzechu,:-)
OdpowiedzUsuńtakie to ja lubię :-)
OdpowiedzUsuńzapraszam równiez do siebie http://siostraelwa.blogspot.com/
super ta tarta
OdpowiedzUsuń