niedziela, 5 maja 2013

lekcja nr 1

Za założenie tego bloga nie odpowiadam osobiście. To nuda, która wkradła się podczas jednego wieczoru do naszego akademikowego pokoju, a czego konsekwencją były pierogi xD Rzuciłam: zostało mi trochę pasty z soczewicy, która średnio mi podpasowała na kanapkach i trzeba coś z niej zrobić. Jest do tego kasza gryczana i mąka razowa. Więc padło na lepienie pierogów. To był mój drugi raz. Pierwsze wyszły średnio widowiskowe. Tym razem sama nie mogłam się nadziwić stworzonym przez siebie różnorakim falbankom. Aż trzasnęłam fotę.



Wtedy wpadł taki nieśmiały pomysł z blogiem. Gotować lubię? Lubię. Robię to często? Często. Robię to troszkę niestandardowo? Robię (niektórzy znajomi się dziwią, że potrafię "tak jeść" na dłuższą metę). Więc jest!

To prawda, jak typowy student nie jem. Niestety nie jest mi dane, chociaż czasem bym chciała pójść po prostu na kebaba, po gotową pizze, zjeść na szybko kanapkę albo jakiś makaron. Moja przemiana materii jednak z takim jedzeniem sobie nie radzi i zazwyczaj odkłada się tu i tam. W związku z tym od 4 lat, od kiedy studiuję i nie jestem zmuszona jeść tego co ugotowała mamusia, kombinuję jak mogę. Staram się jeść smacznie i to co lubię, ale znajdować zdrowsze zamienniki do konkretnych dań, a nawet słodkości. Głównie zależy mi na cenie i na tym, żeby potrawa nie tuczyła, a nawet pomagała w gubieniu kilogramów.
 Tak więc co nowego wleci mi w ręce lub do głowy postaram się dokumentować i tutaj zamieszczać. Co z tego wyjdzie i jak będzie funkcjonować nie mam pojęcia, ale spróbuje, co mi tam :P

Pozdrawiam :)

2 komentarze:

  1. Trzymam kciuki za Ciebie :) a pierogi wyszły super :)

    Zapraszam
    zdrowiezwyboru.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie kontynuacja "dzieła" nie będzie łatwa (wiem po sobie:), ale zachęcam i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń