Było duuuużo wolnego, w końcu odpoczęłam. Jeśli naukę jazdy na nartach przez 3 dni pod rząd można nazwać odpoczynkiem ;P Ale wiecie co... chyba załapałam bakcyla! Mam nadzieje że tej wiosennej zimy jeszcze chociaż raz uda mi się poszusować :) Tydzień w Czechach zdecydowanie dał mi powera na następny semestr. A, zapomniałabym - nauczyłam się jeszcze jednej rzeczy podczas tego wyjazdu. Mało to czeskie danie, ale dzięki mojej koleżance podpatrzyłam jak robi się sushi. Jadłam je drugi raz w życiu. Tym razem bardziej mi zasmakowało i już wkrótce mam zamiar sama spróbować swoich sił i stworzyć jakieś maki ;)
Jeszcze przed wyjazdem dotarła do mnie paczuszka, a raczej duża paczka od firmy Oleofarm. W ramach mojej kolejnej współpracy otrzymałam trzy produkty LenVitol czyli opierające się na bazie lnu - olej lniany budwigowy, siemię lniane złociste budwigowe oraz bułkę tartą ze złocistym lnem mielonym. Są to nieco inne produkty, niż te typowe które można znaleźć na sklepowych półkach, bo te są jeszcze zdrowsze! Nazwa budwigowe wywodzi się od Pani dr Budwig, która opracowała specjalną dietę na bazie oleju lnianego. Ma ona nam dostarczyć najzdrowszy z kwasów pochodzący z tłuszczów czyli omega-3, który reguluje wiele procesów fizjologicznych w naszym organizmie, a także specjalnie zalecany jest w niektórych schorzeniach. Do zamówieniu dołączona jest również książeczka, w której dokładnie opisane są właściwości oleju, jak i kiedy szczególnie go używać. Jak pewnie większość kobiet wie produkty lniane są też świetne na poprawę kondycji włosów, dlatego ja osobiście jestem ich wielką zwolenniczką i używam nie od dziś - wcinam siemię, a olej i używam do potraw i jako wcierkę we włosy.
Olej budwigowy ze względu na swoje cenne właściwości ma niestety krótki termin ważności, koniecznie trzeba go przechowywać w zimnym miejscu oraz używać TYLKO NA ZIMNO! Dlatego jest idealny do dressingów lub jako dodatek do past. Na pierwszy rzut postanowiłam przyrządzić z niego bananową pastę do naleśników. Pastę na słodko, do której olej super się sprawdził, ponieważ jego smak (czego się bałam) nie jest wyczuwalny w najmniejszym stopniu.
Składniki na pastę:
- 150g chudego twarogu (w temp. pokojowej)
- 2 łyżki jogurtu naturalnego
- 1 mały banan
- 1 łyżeczka miodu
- 1 łyżka oleju lnianego Oleofarm
Wykonanie:
Banana rozgnieść widelcem. Twaróg również rozdrobnić widelcem. Połączyć z bananem i dodać resztę składników. Bardzo dokładnie wymieszać dość energicznym ruchem.
Naleśniki przyrządziłam wg. starego przepisu.
porcja pasty na 1 naleśnika - 0,5 całości
Przepysznie wyglądają:)
OdpowiedzUsuńOj tak, w ciągu trzech dni można znaleźć w sobie zapalonego narciarza :) Też tak miałam ;)
OdpowiedzUsuńA naleśniki wyglądają wspaniale!
Świetny wpis! Pyszne jedzenie:)
OdpowiedzUsuńNaleśniki wyglądają super, jeśli tak smakują to super.
OdpowiedzUsuńbardzo smacznie:)
OdpowiedzUsuńto wygląda tak pysznie, że momentalnie nabrałam ochoty na nalesniki! chyba muszę zjeść je na kolację ;)
OdpowiedzUsuńWszędzie pączki i faworki, a u Ciebie zdrowe i pyszne naleśniki! Też bardzo lubię taki bananowy twarożek do naleśników ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję ciekawej współpracy!
Pozdrawiam
Paulina
Wcale nie wyglądają jak sojowe, wyglądają pysznie:), chyba mnie namówiłaś:)
OdpowiedzUsuńale ja dawno nie jadłam naleśników! A Twoje takie wspaniale wypasione aaah zjadłabym omnomnom!
OdpowiedzUsuńJa jestem gapą i nie nadaje się na narty ;D Mieszkałam 15 lat w górach i się nie nauczyłam na nich jeździć :D A naleśniki chętnie bym zjadła na jutrzejsze śniadanie :D
OdpowiedzUsuńNigdy nie jeździłam na nartach ale wiem, że w przyszłym roku to się zmieni ! Naleśniki przedstawiłaś w genialnej sojowej wersji :)
OdpowiedzUsuńZ olejem lnianym jeszcze nie próbowałam, ale naleśniki wyglądają pysznie : )
OdpowiedzUsuńzrobiłam się mega głodna :P
OdpowiedzUsuńHaha... bo naleśniki wygadają mega - jak śmietankowa poduszka ;)
UsuńŚwietne takie naleśniczki...
OdpowiedzUsuńJak ja chce te naleśniki :)
OdpowiedzUsuńBanany nie są dietetyczne :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidać że gówno wiesz :) pozdrawiam. A co do przepisu, dla mnie za skomplikowany, mam swoje własne na dietetyczne naleśniki a autorkę pozdrawiam, blog obserwuję i zachęcam do dalszej pracy, ale może tym razem z rzeczy które da się kupić w zwykłym markecie na takiej wsi gdzie ja mieszkam :D
Usuń